niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 2


   Sypiący śnieg powoli opadał na gałęzie drzew. Vesylly zawsze zastanawiała się, czy to możliwe, by istniały dwa takie same płatki. Gdy była mała i pytała o to służbę i nauczycieli z zamku, każdy odpowiadał jej różnie. Jedni mówili, iż jest to rzeczą niemożliwą. Inni zaś twierdzili zupełnie odwrotnie. Dorastając dziewczyna zrozumiała, że z płatkami śniegu jest jak z ludźmi. Mogą być podobne, ale nigdy nie będą identyczne. Każdy człowiek bowiem jest inny. Ma swoją własną osobowość, charakter i talenty. Są ludzie źli i dobrzy. Osoby o łagodnym charakterze, jak i  hardym i wyniosłym. Tym ostatnim był jej ojciec. Oczywiście bałą się o niego, ale rozpierała go niesamowita duma i upartość. Gdy czegoś chciał zawsze to zdobywał. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ucieczka ta była nie najlepszym pomysłem. W poszukiwania włączy się nie tylko król, ale także książę Sita. Temu drugiemu będzie najbardziej zależało na odnalezieniu jej. To właśnie Vesylly jest kluczem do korony. Jednakże teraz jest gdzieś w lesie. Vesi wraz z przyjacielem idzie przed siebie. Nierozsądnie byłoby przemęczać konia, więc idą pieszo. Im szybciej dotrą do jakiegoś miasta, tym lepiej. Zbliżał się wieczór.
-Właściwie z czego będziemy żyć skoro nie mamy pieniędzy?- zapytał Mitva przerywając niezręczną ciszę.
-Kamienie z sukni są wiele warte- odpowiedziała Vesi.
-A dokąd w ogóle zmierzamy?
-Jak najdalej stąd. Może na południe? Zawsze marzyłam, aby tam się udać.- Była to prawda. Mieszkając w Thanda nigdy nie było jej dane zaznać ciepła. Kochała kolory, ale było ich mało w północnych krainach. Panowała tam biel.
   Minął prawie dzień od ich ucieczki. W oddali zobaczyli małe miasteczko. Słońce chowało się za horyzontem. Chmury przybrały pomarańczowo-różowy odcień. Dachy domów pokryte były cienką warstwą śniegu, a z niektórych kominów wydobywał się dym. Vesylly wraz z jedenastolatkiem powędrowali przez miasto w poszukiwaniu gospody. Ulice były tutaj puste. Na schodach niektórych domów spali żebracy. Vesylly chciała podejść i pomóc im w jakiś sposób, ale Mitva ją powstrzymał. Powiedział, że i tak już nie żyją. Nagle coś przykuło uwagę uciekinierów. Jeden z budynków wyróżniał się od reszty. W oknach widniały kolorowe zasłony. Dziewczyna podeszła bliżej i przyglądnęła się dokładniej drzwiom. Był na nich wyryty napis: „Voqe pesemple promirar”.  Dotknęła bogato zdobionej klamki. Niektóre z kształtów przypominały słonie, inne zaś różnych gatunków ptaki. Nagle drzwi otworzyły się.
-Poczekaj tu.- Vesi rozkazała przyjacielowi.
-Ale ja chce iść z tobą.- Upierał się. Czuł, że ma ona przed nim jakieś tajemnice, ale nie śmiał pytać. Ufał jej. Jeżeli będzie chciała, to opowie mu o wszystkim. Mimo wszystko był na nią zły. On mówił jej o wszystkim. Opowiadał o problemach i najskrytszych tajemnicach. Ona niestety nie odpłacała się tym samym. Była skryta. Miała dużo wad, każdy je ma. Jednakże ta jedna wada była największym kłopotem dla ich przyjaźni.
-Ktoś musi przypilnować konia.- Przypomniała mu i przeszła przez próg. Nawet na niego nie spojrzała. Czuł się zepchnięty na drugi plan.
   W środku było ciemno. Gdy wzrok Vesi przyzwyczaił się do panujących tu warunków, dziewczyna ujrzała dwa wejścia. Przeszła przez drzwi po lewej stronie. W pomieszczeniu panował półmrok. Świeciło się około trzech świec. W fotelu, stojącym w kącie izby siedziała stara kobieta. Odziana była w kolorowe szaty, lecz dominującym kolorem była zieleń. Miała ciemnobrązowe włosy zaplecione w warkocz i piwne oczy. Jej skóra była ciemna i pomarszczona. Wnioskując z wyglądu mogła ona pochodzić z południa.
-Ja prze… przepraszam. Było otwarte, więc weszłam.- Wyjąkała księżniczka.
-Nic się nie stało. To ja chciałam abyś przeszła przez próg.- Powiedziała silnym i budzącym szacunek głosem.
-Ale… dlaczego?- Vesylly zaczęła się bać. Coś w jej głowie mówiło: uciekaj, ale nie mogła robić tego przez całe życie. Postanowiła wysłuchać kobiety.
-Moje drogie dziecko… Czy ty naprawdę nie rozumiesz? Myślisz, że twoje pojawienie się tutaj to przypadek? To było przeznaczenie…
-Ale co przeznaczenie ma wspólnego z…- Ledwo się powstrzymała przed powiedzeniem prawdy. Ta kobieta może komuś powiedzieć. Nie wolno jej ufać. Nie można ufać nikomu.
-Z twoją ucieczką?-  Starsza pani najwyraźniej wyglądała na zachwyconą zdemaskowaniem księżniczki.
-Ale… ale jak pani…?- Vesi nie mogła znaleźć odpowiednich słów dla tej sytuacji.
-Ja wiem wszystko moje dziecko. Powiedzmy, że mam taką umiejętność. Ty także masz jeden dar, o którym zapewne już wiesz…
-Woda.- Tajemnica snów Vesylly zaczynała się wyjaśniać. Teraz wszystko rozumiała. Wiedziała już na przykład, dlaczego rany goiły jej się po zetknięciu z wodą.
-Bystra jesteś.- W oczach staruszki pojawił się przebłysk podziwu, lecz szybko znikł.- Zgadza się. Władasz nad żywiołem wody. Ona daje ci siłę i energię.
-To niemożliwe.- Teraz dopiero dotarło do niej, że magia nie istnieje.
-Nie wierzysz mi?- Powiedziała staruszka.- Ja władam ziemią i wszystkim co z nią związane.- Zaraz po tych słowach kwiaty leżące w salonie zaczęły rosnąć i wypuszczać coraz więcej gałęzi. Wiły się po ścianach i meblach. Staruszka popatrzyła się na nią z wyższością.
-Ale jak…? Kim pani jest?
-Wystarczy się skupić. Kim jestem niech na razie pozostanie tajemnicą.
-Ale jeśli ja rzekomo władam nad żywiołem wody, a pani nad ziemią i wszystkim co z nią związane to ktoś musi władać nad pozostałymi.- Odezwała się dziewczyna po krótkim zastanowieniu.
-I ty musisz je znaleźć.
-Ale dlaczego ja?
-Bo tylko ty możesz.
-Nie dam rady… Ja nawet nie wiem, gdzie one są.
-Kieruj się snami. Jako jedyna z pięciu dziewczyn posiadasz tę umiejętność. Światu zagraża niebezpieczeństwo.
-Z pięciu? Przecież są tylko cztery żywioły.- Vesi jeszcze raz wyliczyła wszystkie po kolei: woda, ziemia, ogień powietrze.
-Dowiesz się kiedy przyjdzie na to pora. A teraz już idź. Niedługo tu będą.
-Kto będzie.- Staruszka popatrzyła się na nią.- Ojciec.- Przypomniała sobie Vesylly. Powiedziawszy to powędrowała w stronę wyjścia.
-Jeszcze jedno: Co znaczy ten napis na drzwiach?
-Żywioł zawsze zwycięża. Ale nie traktuj tego zbyt dosłownie. Nie tylko wy posiadacie te moce.- Po tych słowach staruszka znikła, a wraz z nią odpowiedzi na wszystkie pytania. Jakim cudem tak szybko uwierzyła staruszce? Tego Vesi niestety do dziś nie pamięta.
   Gdy dziewczyna wyszła z budynku, Mitva stał tam gdzie go zostawiła. 
-Musimy uciekać.- powiedziała. Bała się. Póki to robili, wszyscy dookoła byli bezpieczni: Mitva, ojciec, całe królestwo. Teraz już wiedziała co ma robić. Ale gdzie powinna pójść? W którym kierunku? Północ, południe, wschód, czy zachód? Musiała śnić. Sen był jej jedynym ratunkiem. Lecz na razie musiała skupić się na znalezieniu bezpiecznego schronienia. Jeśli ją znajdą, sny nie pomogą. Będzie pilnowana, a do ołtarza zostanie zaciągnięta siłą. To by oznaczało koniec dla Mitvy, ojca i jej samej.
-Gdzie zamierzasz pójść.- Z zamyślenia wyrwał ją Mitva.
-Jeszcze nie wiem.
-Proponowałbym pójść do lasu i znaleźć jakąś jaskinie lub grotę. Schronimy się tam i przeczekamy noc. Las jest ogromny. Nigdy nas tam tak szybko nie znajdą. Rano zastanowimy się co dalej.- Ten niski i chudy jedenastolatek miał spojrzenie pełne inteligencji. Jego szare oczy przepełnione były mądrością, której nauczył się w szkole życia. Chłopak nigdy nie miał rodziców. Jedenaście lat swej egzystencji spędził na żebraniu o jedzenie. Tak jak Vesi nie miał przyjaciół. Dziewczyna pamięta dzień, kiedy go poznała jakby to było wczoraj. Było dość zimne i mroźne lato, śnieg sypał bez ustanku. Chłopak jak co dzień siedział na zamarzniętej ziemi. Jego usta z każdą minutą przybierały coraz bardziej siną barwę. Nogi i ręce nie poruszały się, bowiem każdy najmniejszy ruch powodował przeszywający ból zamarzniętych kończyn. Vesi po raz pierwszy uciekła z zamku. Miała wtedy czternaście lat. Do tego czasu była w mieście tylko kilka razy wraz służbą i swoją świtą. Nie znała uliczek w Thanda. Poczuła, że coraz bardziej pieką ją policzki. Było jej zimno. Vesylly przyzwyczaiła się do warunków panujących w zamku: ciepło i komfort. Nigdy dotąd nie przeszkadzało jej wygodne życie. Jednakże gdy zobaczyła umierającego Mitvę wszystko, co kiedyś uważała za słuszne, zaczęło powodować obrzydzenie wobec jej samej.  Podeszła do niego, zdjęła ciepły kożuch i zarzuciła na niego. Chłopiec uśmiechnął się.
-Cześć. Jak masz na imię?- zapytała dziewczyna. W swoim głosie wyczuła nutkę współczucia. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nie dała rady. Po jej policzku spłynęła łza.
-Mitva. A ty?- Chłopiec miał drżący z zimna głos.
-Jestem Vesi.
-Vesi, jak Vesylly? Jesteś księżniczką?- Mitva wydawał się zaskoczony. Zapewne gdyby mógł ukłonił by się, ale na szczęście nie miał na to siły.
-Ciiiii. Nikt nie musi o tym wiedzieć. To będzie taka mała tajemnica. Gdzie mieszkasz?
-W sierocińcu, ale panuje tam epidemia ospy, więc uciekłem.- Vesi zastanawiała się, gdzie chłopiec może się teraz podziać. Przecież nie zostawi go tutaj na noc. Groziłoby mu to śmiercią. Nagle wpadła na pewien pomysł.- Dałbyś radę wsiąść na konia?
-Tak.- księżniczka pomogła mu się podnieść.- A właściwie, gdzie jedziemy?
-Do domu mojej cioci. Mieszka za miastem.- siostra mamy Vesylly zawsze była skora do pomocy. Niestety umarła rok temu. Gdyby żyła nie dopuściłaby do ślubu z księciem Sitą. Eneela Geroe wierzyła w prawdziwą miłość i przeznaczenie. Może miała racje? Może wiara i nadzieja są ostatnimi rzeczami jakie pozostają człowiekowi? Może to prawda, że życiem kieruje przeznaczenie? Co jeśli to właśnie ono przyprowadziło ją aż tutaj? Teraz jednak Vesylly nie mogła się nad tym zastanawiać. Musieli jak najszybciej znaleźć jakieś schronienie. Słońce już prawie schowało się za horyzontem. Niebo przybrało szarawy odcień. Robiło się ciemno.
   Uciekinierzy dość w krótkim czasie znaleźli grotę leżącą w odpowiedniej odległości od miasta. Nie rozpalili ogniska. Gdyby żołnierze ojca zobaczyli dym, na pewno by ich znaleźli. Przykryli się ciepłą peleryną należącą do Vesi.
-Dobranoc.- powiedział Mitva i zamknął oczy.
-Dobranoc.- odpowiedziała Vesylly, głaskając go po głowie. Chłopiec spał, a po chwili usnęła i ona.
  

---------------------------------------------------------------------------------
No więc zdążyłam napisać kolejny rozdział. Jutro wyjeżdżam, więc następnego powinniście oczekiwać dopiero w sierpniu. Mam nadzieje, że nie będzie dużo błędów, bo naprawdę się starałam, ale wicie pośpiech i te sprawy. Jeśli jakieś będą (a zakładam, że tak) poprawie je jak tylko wrócę do domu. Przy okazji chciałabym powiedzieć, że wejść mam nawet sporo, chociaż nie wiem ile znaczy to "sporo" na innych blogach. Sądzę, że jest to liczba bardzo duża, nawet za duża jak na mnie. Tylko komentarzy mało. A na nich zależy mi najbardziej. Zapraszam także do zakładki "Wasze opinie" gdzie możecie mówić czego wam brakuje. Może macie jakieś fajne pomysły na dalszą część historii? Bo chociaż mam jej zarys chętnie posłucham waszych opinii.
P.S. Nie wincie mnie jeżeli notka pod rozdziałem jest niepoprawna stylistycznie, bądź gramatycznie, ponieważ pisze ją na szybko. Muszę się pakować. Miłych wakacji :*

Edit: No postarałam się mniej, więcej to poprawić, ale wiecie jak to jest. Teraz idę pisać kolejny rozdział, bo dawno nie było. Życzcie szczęścia :D

3 komentarze:

  1. Hej, hej ^^
    Więc już jestem i komentuję ;> No bez zbędnego przedłużania..

    "pieniędzy?- Zapytał" <- "zapytał" małą literą.
    "bliżej i przyglądnęła" <- "przyglądnęła" jakoś nie pasuje mi do tego opowiadania.. lepiej będzie "przyjrzała".
    "tobą.- Upierał" <- bez kropki, "upierał" mała literą, odstęp przed myślnikiem.
    "konia.- Przypomniała" <- to samo.
    "W fotelu, stojącym w kącie izby siedziała" <- przecinek po "izby".
    "weszłam.- Wyjąkała" <- bez kropki, "wyjąkała" małą literą.
    "próg.- Powiedziała" <- to samo.
    "Kto będzie." <- zgubiłaś znak zapytania.
    "Powiedziawszy to powędrowała" <- przecinek przed "powędrowała".
    "wyjścia.
    -Jeszcze jedno: Co znaczy ten napis na drzwiach?" <- niepotrzebnie przeskoczyłaś do nowej linijki, w końcu to dalej wypowiedź Vesi.
    "stał tam gdzie" <- przecinek przed "gdzie".
    "Jego szare oczy przepełnione były mądrością, której nauczył się w szkole życia." <- to zdanie mogłaś napisać od akapitu, bo potem zaczynasz wątek ich poznania, a didaskalia po wypowiedzi Mitvy robi się za długa.
    "-Ciiiii." <- zamiast samej kropki mogłaś zrobić wielokropek.
    "Tak.- księżniczka" <- "księżniczka" wielką literą.
    "miastem.- siostra" <- "siostra" wielką literą.
    "Uciekinierzy dość w krótkim" <- "w dość krótkim".
    "Dobranoc.- powiedział" <- bez kropki.
    "-Dobranoc.- odpowiedziała" <- tu również.

    Widzę, że trochę pokombinowałaś z czasem, na początku przeszły, potem przyszły i później teraźniejszy, a potem znowu przeszły. Powiem, że wyszło Ci to ciekawie.. ale pamiętaj, żeby za często takich przeskoków czasowych nie robić. Pamiętaj jeszcze aby robić odstęp przed i po myślniku, bo ładniej to wtedy wygląda.

    Bardzo spodobał mi się opis na początku. Porównanie płatków śniegu do ludzi.. bardzo ładnie Ci to wyszło *.*
    Hehe... upartość to bardzo dobra cecha... tak jakby.. x.x
    Fajnie, że zrobiłaś takie.. wyjaśnienie w postaci rozmowy z tą kobietą. Trochę wyszła mi ona lekko naciąganie. Vesylly nie miała żadnych pytań do staruszki ? Np. dlaczego tak jest, etc. ?
    Mmm.. pięciu ? No to ciekawie się zapowiada ;3
    Ogółem jeszcze zdziwił mnie fakt, że Mitva tak bez żadnych pytań ani nic od razu pojechał z Vesylly do domu jej ciotki. Ogółem ten rozdział jak widzę był taki.. wyjaśniający, wspominający i wgl. i bardzo dobrze, że taki zrobiłaś. Mam jednak nadzieję, że niedługo zacznie się jakaś akcja ;3
    Szkoda, że kolejny rozdział dodasz dopiero w sierpniu, ale trudno, poczekam ^^ No powiem, że błędów dużo nie ma, więc jest bardzo dobrze ^^ (chyba, że jakiś nie wyłapałam >.<).. Cóż.. dopiero zaczynasz przygodę z prowadzeniem bloga, więc jak na razie powiem, że naprawdę dużo masz wyświetleń ^^ A w dodatku powiem Ci, że jak ktoś pisze tak od siebie (w sensie, że nie żaden FF) i jest to gatunku fantasy to często naprawdę trudno się zaczyna. Ale Tobie bardzo dobrze wyszło to i naprawdę życzę Ci dalszych sukcesów. Ech.. wiem jak to jest z komentarzami T.T (raz miałam 90 odwiedzin w jednym dniu, a komentarza ani jednego T.T) Ale spokojnie.. ja będę komentować każdy Twój rozdział ;* Również życzę udanych wakacji <3
    Ps. pozwól, że zaproszę Cię do siebie ^^-> http://hipnotyzerka.blogspot.com miło by było ujrzeć komentarz od ciebie ^^
    PPs. a jeszcze zauważyłam, że zostałaś nominowana do Libster Award ^^ Gratulacje i polecam zrobić o tym notkę ;3 Ta "nagroda" bardzo pomaga ^^ A i niech Cię nie zraża to tym, że musisz nominować 11 blogów, często nominuje się mniej ;)

    Pozdrawiam i życzę weny ~Szalony Kapelusznik~
    Manon.

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu znalazłam chwilę czasu i stwierdziłam, że jestem w miarę przytomna, aby nie pisać kompletnych głupot :p
    Ja powiem tak, też zauważyłam, te zmiany w czasie, jeśli lubisz je stosować, to droga wolna. Może jednak warto by było wyraźniej je zaznaczać akapitami chociażby.
    Jestem ciekawa co tam wymyślisz za piąty żywioł, bo to czasami różnie bywa.
    Lubię też to nawiązywanie do kolorów, takie jest nie typowe :)
    Życzę weny przy pisaniu kolejnych rozdziałów, i żeby nie brakło ci pomysłów. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opisy są takie kolorowe, realne, że mogę sobie wszystko wyobrazić. To naprawdę duża sztuka, widać, że jesteś utalentowana. Podoba mi się jak porównałaś płatki śniegu do ludzi, to było pomysłowe.
    z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na ogien-i-lod.blogspot.com Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń