Vesi rozejrzała się
dookoła. Była na wybrzeżu. Widok z klifu był cudowny. Olbrzymie morze spokojnie
falowało. Lekki wiaterek poruszał liśćmi palm, a słońce ukryte było za grubą
warstwą chmur. Dziewczyna czuła się jak ptak. Miała na sobie zwiewną, błękitną suknię
z krótkim rękawem. Zamknęła oczy i rozłożyła ręce. Ciekawe jak to jest latać-
myślała. Poczuła, że jako istota mająca skrzydła czułaby się szczęśliwa. Szybowałaby
po niebie niczym się nie martwiąc, nie mając problemów. Nagle Vesylly poczuła
za sobą czyjąś obecność. Otworzyła oczy i odwróciła się. Zobaczyła staruszkę o
ciemnych włosach i oczach. Od razu poznała ten wzrok przepełniony mądrością.
Była to kobieta, którą spotkała wczoraj w opuszczonym domu.
-Dzień dobry… To pani.- Vesi czuła radość przepełnioną
przerażeniem. Z jednej strony była szczęśliwa, że ma przed sobą osobę, która
jest rozwiązaniem wszystkich zagadek. Z drugiej jednak bała się. Ta staruszka
była nieobliczalna.
-Witaj drogie dziecko.- Jej ton głosu był przyjemny, ale
nader tajemniczy.- Obiecałam, że sny pokażą ci drogę. Oto i ona.
-Wybrzeże?- zapytała nie do końca pewna Vesylly.- Przecież
ja nawet nie wiem, gdzie to jest. Wie pani, ile takich miejsc jest w
królestwie?
-Spokojnie dziecko. Ten amulet wskaże ci drogę.-
Powiedziawszy to wręczyła w ręce dziewczyny księżycowy kamień na rzemykowym
sznureczku.
-W jaki sposób ma mi to pomóc?
-Dowiesz się wkrótce. Pamiętaj tylko, że to nie amulet, ale
twoje serce będzie podejmowało decyzje. Muszą być one mądre.- W oczach
staruszki pojawił się promyk nadziei.
-Mam kilka pytań.- Powiedziała Vesi głosem stanowczym.- Kim pani jest? Dlaczego ja? Jaki jest cel tego
wszystkiego? Czego poszukuje? Jakie niebezpieczeństwo się zbliża?.- Pytała bez
przerwy, lecz w odpowiedzi uzyskała tylko niewyraźne „Gdy przyjdzie
odpowiednia pora, dowiesz się wszystkiego”.
***
Vesylly otworzyła
oczy. W oddali ujrzała wyłaniające się słońce. Oto była świadkiem nastania
nowego dnia… Nowego dnia niewiedzy i poszukiwania prawdy. W ręce ściskała
amulet, który dostała od staruszki. Założyła go na szyję. Rozejrzała się.
Krajobraz był magiczny. Wszystko to wyglądało piękniej, niż nocą. Grota ta była
bowiem na wzgórzu, z którego widać było wielki las składający się niemalże z
samych sosen. Ich igły były pokryte cienką warstwą śniegu. Wschodzące słońce
nadawało niebu pomarańczową poświatę. Popatrzyła się w stronę miasta. Dachy
domów tak jak wczoraj były pokryte śniegiem, a z niektórych kominów wydobywał
się dym. Za dnia wyglądało ono inaczej, lecz nie to przykuło uwagę dziewczyny.
Koło miasta był rozbity obóz. Poznała tą flagę. Herb rodu księcia Sity.
-Mitva. Obudź się. Musimy uciekać.- Powiedziała najciszej
jak mogła, ale echo rozniosło się po lesie.
-Znowu?- Zapytał chłopak. Miał jedenaście lat, a tyle
problemów. Po co ona go w to wszystko wciągała. Poczuła się winna. Postanowiła jednak
tego nie okazywać. Nie teraz. Teraz muszą się stąd wydostać.
-Zostawiamy za dużo śladów. Jak tak dalej pójdzie to nas
znajdą. Widzisz tam koło miasta?- Mitva skinął głową.- To herb rodu księcia
Sity.
-Czyli, gdzie postanawiamy się udać?
-Na południe, ale najpierw musimy coś zjeść.- Vesi dopiero
teraz poczuła jak burczy jej w brzuchu.
-Ale jak zamierzasz to zrobić? Najbliższe miasto jest sto
kilometrów stąd, a tu jest armia twojego ojca.
-Jakoś musimy to zrobić. Bez jedzenia długo nie pociągniemy.
Konia zostawili na
małej polance niedaleko miasta. Była ona tylko w połowie pokryta śniegiem, więc
mógł on bez większych trudności najeść się ubogo rosnącą tam trawą. Wzdłuż łąki
przepływał mały strumyczek. Vesi nabrała wody w ręce i przemyła twarz, a później
napiła się z niego. Poczuła siłę. Energia przepływała przez każdą komórkę jej
ciała. Na końcach palców poczuła przyjemne mrowienie. Lubiła to uczucie siły.
-Pora iść. Zaraz umrę z głodu.- Powiedziała księżniczka. Po
za jedzeniem planowała kupić także inny strój. Ten nie nadawał się do takich
podróży.
Targowisko było na
skraju miasta. Vesi oderwała dwa małe kamienie od sukni i kupiła potrzebne
rzeczy: dwie bułki, chleb, trzy jabłka (jedno dla konia), skórzane spodnie,
płócienną tunikę i zamszowe, męskie kozaki. Usiedli na kamieniu.
-Masz najedz się do syta, bo nie wiadomo kiedy będzie nasz
następny posiłek.- Mówiąc to podała mu bułkę i jabłko.
-Co będzie dalej? Gdzie dokładnie planujemy się udać? Po co
to wszystko?
-Chciałabym wiedzieć.
-Ale ty nic mi nie mówisz!- Powiedział Mitva tonem
oskarżycielskim.
-To jest… Nawet nie wiem jak to powiedzieć… T jest trudne do
wyjaśnienia. Wszystko ci wyjaśnię, ale nie teraz.- Vesi bała się wyznać mu
prawdę. Bała się jego reakcji.
-Czyli kiedy?
-Wkrótce… Mitva, musisz mi zaufać. Proszę…- Księżniczka
powiedziała to będąc blisko płaczu, lecz on tylko skinął głową i powiedział:
-Jesteś moją przyjaciółką. Zawsze będę przy tobie. Na dobre
i na złe. W nieszczęściu i chorobie. Ale p ty powinnaś mi zaufać, a nie ja
tobie.
-Wszystko ci powiem. Obiecuje. A teraz poczekaj tu chwilę,
Jakby zbliżał się ktoś podejrzany to uciekaj.- Powiedziała mu, gdy kończył
jeść.- Ja zaraz wrócę.
-Gdzie idziesz?
-Muszę coś sprawdzić…i się przebrać.- Pokazała mu zakupione
ciuchy i udała się w stronę domu, w którym spotkała staruszkę.
Vesi przeszła przez
próg. To co zobaczyła przekroczyło jej najśmielsze oczekiwania. Izba byłą
zupełnie pusta. Nie było tam już roślin i drogich, różnobarwnych tkanin, tylko puste,
szare ściany i drewniana podłoga. Dziewczyna ściągnęła sukienkę i gorset, a
zamiast tego ubrała czarne skórzane spodnie i brązową tunikę. Drogie niebieskie
pantofelki ustąpiły miejsca kozakom. Włosy związała w cienki, długi, srebrny
warkocz. Wiedząc, że nie ma tu czego szukać, wyszła na zewnątrz. Gdy przechodziła
przez targowisko musiał zobaczyć ją jeden z żołnierzy. Zaczął się pościg. Vesi
pobiegła w stronę Mitvy. Złapała go za rękę i ruszyli w stronę polany.
-Co się dzieje?!- Zapytał zdyszany chłopak.
-Ścigają nas! Zobaczyli mnie jak szłam przez targ!- Vesi
obejrzała się do tyłu. Goniło ich pięciu żołnierzy. Na szczęście nie byli oni
na koniach. Ubrani w czarne stroje, a na piersi mieli herby swoich rodów. Jej
ojciec ściągnął elitę, aby ją odnaleźć. Byli coraz bliżej. Gdy tylko znaleźli
się na polanie, bliska rozpaczy Vesi podbiegła do strumyka i zanurzyła w nim
dłonie. Już drugi raz w tym dniu poczuła tę siłę przedzierającą się przez każdy
zakamarek jej ciała. Podniosła kulę wody i wypuściła ją w stronę pierwszego
atakującego. Leżąc na ziemi popatrzył na nią. W jego oczach kryło się
przerażenie. Rozejrzała się dookoła. Czterej inni żołnierze ojca wpatrywali się
w nią.
-Czarownica!- Wykrzyczał jeden.
-Trzeba ją spalić na stosie.- Poparł go drugi.
-Głupki! Uciekajcie! Ona nas wszystkich pomorduje!- Zaczął
krzyczeć ten leżący na ziemi, po czym zerwał się i pobiegł w stronę miasta.
Wszyscy czterej podążyli za nim. Vesylly odwróciła się do Mitvy. Chłopak
patrzył na nią z przerażeniem. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale po
chwili je zamknął. Vesi nie chciała wiedzieć jakie myśli kłębiły się w jego głowie.
Bała się, że go straci. Jedynego przyjaciela, który zawsze był dla niej opoką. Pomagał
i wspierał w trudnych chwilach. Przyjaciela, który zawsze się uśmiechał.
Przyjaciela, który właśnie tym zawsze wyróżniał się w tłumie. Teraz patrzył na
nią tym przerażonym wzrokiem.
-Mitva…- Wyjąkała, lecz dalsze słowa nie przeszły jej przez
gardło. Po jej policzku spłynęła łza.
-Kim jesteś?- Wydusił z siebie chłopak.- To przede mną
ukrywałaś?! Tego nie chciałaś mi powiedzieć?! Że jesteś czarownicą?!
-Nie jestem żadną czarownicą, Mitva!- Wykrzyczała Vesi
głosem płaczliwym.
-To kim?- Zapytał już spokojniej. Drżał mu głos.
-Nie wiem… Ja naprawdę nie wiem sama, kim jestem. Wszystko
zaczęło się parę dni temu. Miałam sen… Przyśniła mi się woda… Gdy jej dotknęłam
poczułam niesamowitą moc. Energia przepływała przez moje ciało. Nikomu o tym
nie powiedziałam. Wiedziałam jaka będzie ich reakcja, wiedziałam, że będą
wyzywać mnie od czubków i wariatów. Miałam być królową, nie mogłam. Gdy
dowiedziałam się o planach księcia Sity, postanowiłam uciec. W głowie kłębiło
mi się, że rozwiązaniem jest właśnie ten sen. Nie wiedziałam tylko w jaki
sposób. Właściwie to dalej nie wiem. Kiedy przybyliśmy do tego miasteczka i
weszłam do tego starego domu, spotkałam staruszkę. Powiedziała mi ona, że
władam nad żywiołem wody. Wszystko to było tak mało realistyczne. Bałam się uwierzyć,
ale gdy pokazała mi swoją moc, byłam do tego zmuszona. Wtedy już nie miałam
wątpliwości, że mówi ona prawdę. Opowiedziała mi ona także o zbliżającym się
niebezpieczeństwie i o tym, że muszę odnaleźć władczynie pozostałych żywiołów.
Pierwszą odnajdę na południu, na jednym z wybrzeży. Czy teraz mi wierzysz?-
Zapytała z nadzieją Vesi.- Mitva… Błagam… Powiedz coś.
-To jest… Wiesz, że każdy normalny by w coś takiego nie
uwierzył…
-Przyjaźnimy się od lat. Czy kiedykolwiek cię okłamałam?
-Nigdy.
-Czy kiedykolwiek zrobiłam coś, przez co nie mógłbyś mi
więcej zaufać?
-Nie.
-To dlaczego nie chcesz mi uwierzyć?- Vesylly była bliska
rozpaczy.
-Ja chce ci uwierzyć, ale… ale boje się to zrobić.-
Powiedział wpatrując się w dziewczynę.- Ja nie wiem… Ja po prostu nie umiem
zachować się w tej sytuacji… Ona jest nienormalna.- Uśmiechnął się,
-Tak, ona jest bardzo nienormalna.- Vesi zaczęła się
histerycznie śmiać.
-Chyba musimy uciekać. Zaraz przyjdą tu z wojskiem.-
Przypomniał sobie Mitva.
-Racja.- Powiedziawszy to wskoczyła na konia.- Wsiadasz?-
Podała mu rękę.
-----------------------------------------------------------------------------------
Nie ukrywam, że rozdział ten był trudny w pisaniu. Nie tylko ze względu na rozmowę jaką przeprowadziła Vesi z Mitvą (mam nadzieję, że jakoś to wyszło i że nie wyglądało sztucznie), ale także na przerwę od pisania. Musiałam się z powrotem wkręcić w historię i bohaterów. Co by tu jeszcze dodać... Jeśli się wam coś nie podoba w tej historii, jakieś błędy albo coś w tym guście, to proszę was o opinie. Bardzo dziękuje Manii Okamurze, że komentuje każdy mój post i pisze mi moje błędy, ponieważ jest to wielką motywacją. Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba, a ci którzy go wyczekiwali (jeśli ktoś w ogóle na niego czekał) będą usatysfakcjonowani.
Rozdział bardzo mi się podoba. Te spotkanie ze staruszką opisałaś naprawdę pięknie, no i jak Vesylly rzuciła w tego faceta kulą wody. Naprawdę jestem pod wrażeniem. O błędach nie będę Ci pisała, gdyż sama robię ich masę, więc nie będę w tym pomocna. Ogólnie rozdział jest ciekawy, mógłby być kapkę dłuższy, to wtedy byłabym już całkowicie usatysfakcjonowana :). Życzę dalszej weny, zapraszam do siebie na ogien-i-lod.blogspot.com i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOhayo !
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować wcześniej, ale nie potrafiłam się do tego zabrać ;x Przepraszam, że tak późno ;c Ale już jestem i komentuję ^^
"-Wybrzeże?- Zapytała" <- "zapytała" małą literą.
"uzyskała tylko nie wyraźne " <- "niewyraźne".
Nie pisałam wszystkich błędów, bo już nie mam na to siły, przepraszam ;c Ale też jakoś dużo ich nie ma, więc jest dobrze ;>
Ogółem to pamiętaj o odstępach między znakiem interpunkcyjnym a myślnikiem i pierwszym myślnikiem, a pierwszą literą słowa - ładniej to wtedy wygląda. Ogółem jeszcze pamiętaj aby w wypowiedzi jeśli o myślniku (tym drugim) jest słowo typu "zapytała", "powiedziała", etc. nie stawiać kropki i pisać to małą literą, a jeśli jest coś innego typu "Ona" to z kropką i wielką literą.
Czy ja już mówiłam, że wielbię Twoje opisy ? Są takie.. po prostu cudowne.. można sobie wszystko dokładnie wyobrazić, ale też nie przesadzając. Po prostu idealnie.
O.O te kamienie muszą być serio cenne, że aż tyle rzeczy za nie kupiła O.O
Oj no... skończyłaś w takim miejscu... T.T I co dalej ? Normalnie nie było by tak źle, ale w takiej sytuacji jaka między nimi teraz jest to będę się zastanawiać czy poda jej tę rękę czy nie :c Nie wolno kończyć w takich momentach ! xD Chociaż... one najbardziej zachęcają do dalszego czytania...
No mi jak zawsze się bardzo rozdział podobał i powiem Ci, że wyszła Ci ta rozmowa, mi się spodobała ^^ No ja jestem usatysfakcjonowana, bo mi się bardzo podobał :3 Tylko trochę za krótki T.T Jak się już zaczyna rozkręcać to się kończy :c Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie dłuższy ;> No i nie masz mi za co dziękować ^^
No to by było na tyle ;* Będę wyczekiwać kolejnego rozdziału <3
Ps. zapraszam do siebie, miło by było zobaczyć komentarz od Ciebie *.*
Pozdrawiam i życzę wielkiej weny ~Szalony Kapelusznik~
Manon.
Witam! W imieniu swoim i całej Załogi ocenialni Shiibuya z przyjemnością informuję, że właśnie ukazała się ocena Twojego bloga. Pozdrawiam i życzę miłego dnia z nadzieją, że docenisz moją pracę i kulturalnie skomentujesz recenzję.
OdpowiedzUsuń